W zimniejszą cześć roku coraz trudniej nam dostarczać witamin ze świeżych owoców i warzyw. A łykać suplementów nie mam zamiaru. Wystarczająco już nas podtruwają tym całym syfem dodawanym do jedzenia. Co zatem robić, by jednak nie paść jeszcze przed wiosną na awitaminoze.

U mnie sprawdzają sie koktajle. Robie je codziennie rano i pije zamiast śniadania. Płyn wchodzi w sumie jeszcze szybciej, niż jakaś tam kanapka. Mimo iż zima jest gorszy asortyment owoców i warzyw, to np. banany mamy przez cały rok. Szpinak zazwyczaj też. Do tego mleko roślinne i łyżka masła orzechowego i mamy mega koktajl.

Ogólnie to zimniejsza cześć roku jest na naszej półkuli, na drugiej natomiast jest sezon na pomarańcza, mandarynki, awokado, kiwi i mango. Nic tylko korzystać, jak dowiozą je statkami. U nas powinien być dalej dostepny jarmuż i brukselka (to zimo-lubne rośliny), no i oczywiście odpowiednio przechowywane jabłka. Malinom, borówkom, truskawkom i innym ewenementom wówczas nie ufam. Praktycznie nigdzie nie ma takiej pogody, by rosły one w miare naturalnie. Nowalijek na wiosne też nie jadam ;) Za to można wykorzystać mrożonki, troche jagód z paczki, nigdy nie zaszkodzi.